Arsenal – Manchester City 1:0

Jeśli fani Arsenalu chcą, by ich zespół zdobywał tytuły, powinien grac właśnie tak jak w tym meczu. Londyńczycy byli nie tylko błyskotliwi, ale także dominowali w środku pola i neutralizowali przeciwników w ataku. Inna sprawa, że MC bardzo brakowało nieobecnego od początku Silvy i Y. Touré, który zszedł już po kwadransie. Potencjału swojej ławki rezerwowych nie wykorzystał odpowiednio Mancini.

Kluczem do zwycięstwa była trójka środkowych pomocników Arsenalu: Rosický, Song, Arteta. Wszyscy trzej równo pracowali w defensywie i ataku, karmiąc podaniami skrzydłowych i Van Persiego, a także zwalniając grę, gdy było tego trzeba, lub samemu wchodząc w pole karne przeciwnika. To, że Song świetnie odbiera piłkę, wiedzieli wszyscy już dawno temu, ale prostopadłe podania zagrywane do napastników są w tym sezonie jego znakiem firmowym. Czech, którego większość kibiców spisywała już na straty, od jakiegoś czasu przeżywa renesans formy, a Arteta w tym meczu przez większość czasu był najbliżej obrońców z całej trójki – idealnie odbierając piłkę i inicjując akcje.

Arsenal “cisnął” przez pierwsze 25 minut, grając skrzydłami i dążąc do wrzucania piłki w pole karne przez Sagnę i Gibbsa. Takich dośrodkowań było kilkanaście, ale najniebezpieczniej było po centrze Artety z rożnego w 16. minucie – Van Persie strzelił głową, piłka odbiła się od Vermaelena, od poprzeczki i wyszła za bramkę. W międzyczasie sędzia nie przyznał karnego po faulu Kompany’ego na Van Persiem a Balotelli powinien był wylecieć z boiska za nakładkę przeciwko Songowi. Pomocnik Arsenalu na szczęście został na boisku, ale tyle szczęścia nie miał Touré, który doznał kontuzji kolana w starciu z Sagną i musiał zejść. Zastąpił go Pizarro, który spisywał się nieźle i w 35. minucie popisał się prostopadłym podaniem, które mogło zdecydować o wyniku. Szczęsny uprzedził jednak Balotellego. Wtedy mecz był już wyrównany.

MC wyraźnie brakowało playmakera w środku pola. Z roli nie wywiązywał się dostatecznie dobrze Nasri, który w dodatku dostawał bardzo mało podań od swoich kolegów z zespołu. W środku pola za rozgrywanie nie brał się w ogóle Aguero, a w ataku był niemal niewidoczny. Balotelli prezentował się lepiej, w dodatku wiele razy przejmował piłkę w akcjach obronnych na lewym skrzydle. Barry i Milner w pomocy byli zupełnie anonimowi i ten mecz potwierdził, że potrzebują błyskotliwego Silvy, by pomoc funkcjonowała dobrze.

Arsenal miał swoją drugą stuprocentową okazję w 62. minucie, kiedy Van Persie trafił z główki w słupek – po kolejnym pięknym podaniu Songa. Od tego momentu przewaga gospodarzy rosło, ale nie dawali też szans do kontr MC. W 70. minucie holenderski napastnik strzelił gola ze spalonego, a 6 minut później trzech graczy Arsenalu w kompromitujący (i śmieszny) sposób nie potrafili po kolei w jednej akcji strzelić bramki z 5 metrów. Dopiero w 87. Arteta najpierw odzyskał piłkę na 60. metrze, wbiegł przed pole karne i idealnie strzelił tuż przy słupku. Balotelli dostał w końcu zasłużoną czerwoną kartkę za faul na Sagni, Tevez wszedł na boisko dopiero w 83. minucie a Dżeko – w ogóle.

Podobne mecze: