Arsenal – Tottenham 5:2

Jak co roku, znów pojedynki między tymi drużynami znajdą się wśród najlepszych w podsumowaniach. Wynik będzie wyjątkowo cenny dla Arsenalu – udowodnili swoją klasę właśnie wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowali – po fatalnej serii porażek. Z kolei Tottenham musi uważać, by od tej przegranej nie stracić pewności siebie.

Goście niespodziewanie wyszli na boisko z dwoma napastnikami, za to bez van der Vaarta. To się opłaciło już w czwartej minucie, kiedy Saha wykorzystał podanie Adebayora i strzelił na 1:0. Do ataków zabrał się Arsenal, ale nie wykorzystał swoich okazji – raz piłkę z bramki wybił Walker, kilka razy dobrze bronił Friedel. W 40. minucie sędzia podyktował karnego za rzekomy faul na symulującym Bale’u i wydawało się, że czarna seria Arsenalu będzie trwała. Adebayor pewnie strzelił na 2:0.

Na szczęście dla Arsenalu, jego ataki ze zdwojoną siłą przyniosły efekty jeszcze przed przerwą. Sagna strzelił gola głową, po akcji, w której van Persie trafił w słupek. W 43. minucie Holender znów pokazał, że jest w życiowej formie – strzelił tuż przy słupku z 17 metrów, po dwóch dryblingach, które zostawiły w tyle Parkera i Modricia. Od tej pory to obrońcy i pomocnicy Tottenhamu, spóźniali się z interwencjami – bo Arsenal grał wyjątkowo szybko.

W przerwie i bezpośrednio po niej Redknapp wstawił Sandro za Sahę i va der Vaarta za niewidocznego Kranjcara. Zmiana nie wyszła jego zespołowi na dobre – Arsenal wcale nie tracił większej liczby piłek w środku pola a obaj nowi gracze nie wyróżnili się niczym do końca meczu. Już w 51. minucie było 3:2, po akcji Rosickiego i jego pięknym wykończeniu po odegraniu Walcotta. Czech był najlepszym graczem obok van Persiego i angielskiego skrzydłowego, którego do końca meczu nie mogli upilnować Assou-Ekotto i King.

Ostatnie dwie bramki padły właśnie po wejściach Walcotta prawą stroną. Czwartą wypracował van Persie, który ściągnął na lewo wszystkich obrońców Tottenhamu, a później zagrał na wolne pole. Przy piątej wspaniałą asystę zaliczył Song, podając górą do znów niepilnowanego Walcotta. Do końca meczu goście nie odzyskali równowagi, próbowali długich podań albo strzałów z daleka – tracąc bezsensownie piłkę. Parker chyba za bardzo wziął sobie do serca oskarżenia dziennikarzy o to, że przestał walczyć o piłkę – i wyleciał z boiska po drugiej żółtej kartce. Ale nie tylko on był bezradny – King zostawał w tyle przy niemal każdej akcji, Kaboul stale gubił “swoich” graczy w polu karnym a asekuracji ze strony bocznych obrońców nie było.

Kiedy gracze Arsenalu następnym razem będą przegrywali, powinni przypomnieć sobie mecz z Tottenhamem. Cały problem polega na tym, że nie każda obrona rywali będzie popełniała takie błędy.

Podobne mecze: