Milan – Arsenal 4:0

Ten mecz był kwintesencją gorszej twarzy Arsenalu. Angielski zespół na San Siro grał wolniej, schematycznie, bronił fatalnie, brakowało mu woli walki i lidera. W meczu z kutymi na cztery kopyta mistrzami Serie A to musiało się źle skończyć i właśnie tak się stało. A po stronie gospodarzy główną przyczyną 4:0 był Ibrahimović – grający tym razem dla zespołu.

Milan przeważał od początku do końca – nie w posiadaniu piłki, ale w stwarzaniu zagrożenia dla bramki przeciwnika. Allegri kazał grac swoim piłkarzom bezpośrednie piłki, co bardzo dobrze się sprawdzało – gracze Wengera mieli problemy z pilnowaniem rywali tak duże, jakby grali jeszcze w zespole U-17. Ich szeregi obronne dodatkowo rozbijał Boateng, który dostał od trenera dużą swobodę i wbiegał to z prawej, to z lewej strony, i dostawał dokładne podania. Właśnie po takiej akcji strzelił wspaniałą pierwszą bramkę w 15. minucie. To był jedyny gol zawiniony przez Szczęsnego – akcję zapoczątkowało jego niedokładne podanie.

Milan nie tylko dobrze atakował, ale także w defensywie nie dawał londyńczykom szans. Arsenal tracił piłkę zwykle daleko przed polem karnym Abbiatiego – a to dlatego, że grał bardzo wolno i jego piłkarze stali w miejscu. Ibrahimović pierwszą asystę zaliczył w 38. minucie, po wejściu lewą stroną zacentrował idealnie na głowę Robinho. Jeszcze przed gwizdkiem na przerwę jego kolejne dobre podanie powinien był wykorzystać Boateng – ale przegrał pojedynek ze Szczęsnym.

Druga połowa zaczęła się od trzeciego gola dla gospodarzy. Robinho wykorzystał niechlujne krycie przed polem karnym i strzelił nie do obrony z 16 metrów. Od tego momentu była jasne, że Arsenal nie ma szans nie tylko w tym meczu, ale też na awans do dalszej fazy. Jego gracze niby dłużej utrzymywali się przy piłce – ale podając jak w rugby, na boki, nie do przodu. Van Persie pierwszą dobrą okazję bramkową miał dopiero w 66. minucie, po akcji Songa i zgraniu Henry’ego. Strzał Holendra świetnie obronił Abbiati.

Wynik ustalił w 79. minucie bohater meczu Ibrahimović – z karnego po faulu Djourou na nim samym. Szwajcar nie pograł zbyt długo – wszedł na boisko zmieniając kontuzjowanego Koscielnego. Do rewanżu Wenger powinien chyba wystawić zespół rezerw. Jego gracze nie mają tam czego szukać, a w Premier League przecież każdy punkt jest na wagę złota. No, chyba że dzieci we mgle nagle zmienią się w najlepszy zespół świata…

Podobne mecze: