Fulham – Arsenal 2:1

Za co fani kochają Arsenal? Jeśli za frajerskie porażki, to po tym meczu są mu jeszcze bardziej oddani. Tym razem trupa Wengera nie grała pięknie, ale prowadziła przez długi czas, by w końcówce dać sobie strzelić dwie bramki, odebrać trzy punkty, które mogły pozwolić zmniejszyć dystans do czołowej trójki. Fani Fulham mogą przede wszystkim pochwalić swój zespół za efektywność.

Arsenal zaczął od przyparcia gospodarzy do muru. W pierwszej połowie brylował Gervinho, za którym nie mógł nadążyć Kelly, ale także środkowi obrońcy i defensywni pomocnicy. Skrzydłowy WKS nie tylko atakował lewą, ale także rozgrywał na środku i zamieniał się miejscami z beznadziejnym tego dnia Walcottem. Gola strzelił w 20. minucie Koscielny, po centrze Ramseya i błędzie w ustawieniu Hangelanda. Do przerwy goście przeważali i dawali się wykazać Stockdale’owi, który rozegrał kolejny bardzo dobry mecz. Oczywiście, gdyby potrafili wykorzystać swoje okazje, i tak było by 3:0.

Fulham próbowało grać pressingiem, ale samo nie radziło sobie z agresywną pomocą Arsenalu. Nikt w środku pola nie potrafił szybko rozegrać piłki, zresztą nie było do kogo podać na skrzydłach (Dempsey i Ruiz częściej grali w centrum a Zamora w ataku był sam). W efekcie Kanonierzy przejmowali piłkę 40 metrów od swojej bramki i prowadzili kontry, w których wykazywali się przede wszystkim Gervinho, Van Persie i Ramsey, który miał niewiele zadań defensywnych.

Po przerwie Fulham przejęło inicjatywę. Nie grało wiele szybciej, ale dochodziło już na pole karne Szczęsnego. Między 60. a 70. minutą Polak wiele razy musiał interweniować. Najgorsze dla gości zaczęło się jednak dopiero w 78. minucie. Za drugą żółtą kartkę wyleciał z boiska Djourou (grający na prawej obronie wobec plagi kontuzji). Chwilę później Szczęsny popełnił błąd przy centrze z rogu i Sidwell mógł strzelić głową wyrównującego gola. Arsenal przestał atakować. Na boisko weszli Benayoun i Squillacci i ten drugi, niepewną interwencją pomógł Zamorze strzelić bramkę na 2:1. Anglik był niepilnowany 10 metrów przed bramką, a piłka spadła pod jego nogi. Tym razem Szczęsny nie miał szans.

Scenariusz tego meczu Arsenalu był tak typowy dla tego zespołu, że wydawało się to niemożliwe. Skoro tak grał zespół jeszcze z Fabregasem, Vieirą, Henrym w składzie, to czego spodziewać się po obecnym? Na pewno Wenger zasługuje na uznanie za utrzymywanie pozycji w czołówce od ponad dekady (przy znacznie mniejszych nakładach na transfery), ale zwycięstwo w tym meczu “dowiózłby” kilka razy tańszy skład np. Norwich czy Wilków. Czwarte miejsce to chyba maksimum możliwości tego zespołu w tym sezonie.

Podobne mecze: