Real – Atlético – 4:1

Pompowanie balonu o nazwie “derby Madrytu” po raz kolejny okazało się raczej akcją reklamową niż odniesieniem do rzeczywistości. Atlético miało może szansę i umiejętności, ale znów wygrał Real, znów bez większych problemów. Kibice gospodarzy wywiesili w końcówce transparent “Szukamy odpowiedniego rywala na derby” – równie nieprzyjemny dla Colchoneros, co prawdziwy.

Real zaczął mecz z Benzemą w ataku, a za nim stałą trójką ofensywnych pomocników, którzy przez cały mecz zamieniali się miejscami. Francuz stale cofał się po piłkę by rozgrywać – i robił im miejsce w polu karnym. Wyjątkowo na prawej obronie zagrał L. Diarra i dobrze wywiązał się z zadania, w drugiej połowie nawet angażował się w akcje ofensywne. Jak zwykle, po przejęciu na własnej połowie piłka albo wędrowała od razu do przodu na skrzydła, albo do Alonso, który miał za zadanie dokładnie podać do przodu. Khedira częściej wybiegał naprzód, rzadziej podawał.

Atlético zagrało 4-4-1-1 z Diego grającym zaraz za plecami Adriana i mającym za zadanie nie tylko rozgrywać, ale także brać udział w kontrach. Dlatego na początku meczu Brazylijczyk, wraz z Adrianem, nie cofał się za akcjami Realu. Filipe i Perea na bokach obrony trzymali się swoich pozycji, niemal nie wychodzili do przodu. Goście niespodziewani zdobyli gola już w 15. minucie – po prostopadłym podaniu Diego i pięknym strzale Adriána w długi róg z ostrego kąta. Niestety dla Atlético i poziomu meczu, już w 21. minucie Courtois sfaulował będącego w idealnej sytuacji Benzemę. Karnego wykorzystał Ronaldo, a zespół Manzano od tego momentu grał w dziesiątkę – i stracił gola z karnego.

Real grał spokojnie, chwilami wręcz powolnie, a Atletico radziło sobie na środku obrony. Długie rozgrywanie owocowało przewagą w posiadaniu piłki, ale nie sytuacjami strzeleckimi. Drugi gol dla gospodarzy padł dopiero w 49. minucie, po wejściu lewą stroną Ronaldo, zgraniu w tył i mocnym strzale Di Maríi. Kolejną bramkę strzelił, kilka minut po wejściu na boisko, Higuaín, wykorzystując nieporozumienie Asenjo i Godína. Argentyński napastnik drugi raz pognębił swojego rodaka w 81. minucie, kiedy wychodził na czystą pozycję i został przez niego sfaulowany. Drugiego karnego spokojnie wykorzystał Ronaldo, a Godín wyleciał z boiska.

Kibice Atlético mogą mówić o pechu, ale czerwone kartki jak najbardziej należały się ich zawodnikom. Zresztą, biorąc pod uwagę formę Realu, nawet grając w pełnym składzie nie byli by dla niego równorzędnym przeciwnikiem. Dobry mecz rozegrali Adrián i Domínguez. Na Real jeszcze lepsze wieści czekały dwie godziny po zakończeniu meczu: Barcelona przegrała na wyjeździe z Getafe.

Podobne mecze: