Marsylia – Lyon 1:1

W najważniejszym meczu rundy OL i OM zaprezentowały się dobrze, choć nie rewelacyjnie. Remis był sprawiedliwym wynikiem. Gospodarze nieco lepiej grali w ataku, a goście – w obronie. Obie drużyny potwierdziły też, że muszą grać bardziej efektywnie jeśli chcą jeszcze walczyć o mistrzostwo.

Mecz zaczął się od przewagi Marsylii i gospodarze częściej atakowali, mimo wysokiego pressingu Lyonu. Po dwóch kwadransach obaj środkowi napastnicy mieli już po jednej bramce – ale obie zostały prawidłowo nie uznane, ze względu na zagranie ręką i spalonego. Marsylia starała się wykorzystywać swoich skrzydłowych: Ayewa bardziej nastawionego na dryblingi i Rémy’ego – na wyjście do długich podań. Obu jednak jeszcze sporo brakuje do poziomu swoich rozgrywających.

Właśnie Lucho i Cheyrou byli najważniejszymi graczami w zespole Deschampsa. To ich dokładnym podaniom zespół zawdzięczał najwięcej sytuacji podbramkowych. Pod tym względem na pewno ta dwójka nie ma równych we Francji. Niestety, słabo prezentował się Gignac, który przede wszystkim był nieskuteczny i nadal czaka na swoją pierwszą bramkę. W 35. minucie gola niespodziewanie zdobyli goście. Po wyprowadzeniu kontry piłkę na prawej stronie dostał Bastos, zagrał płasko na pole karne, a przy lewym słupku mocno strzelił Lisandro López.

Z powrotami na własną połowę znacznie lepiej szło Lyonowi. Już kilka sekund po stracie piłki na swoich miejscach byli nie tylko obrońcy, ale też pomocnicy. Dzięki temu, oraz małej liczbie strat, Marsylia musiała cierpliwie budować swoje akcje od połowy boiska. Na szczęście dla gospodarzy, już 6 minut po przerwie zdołali wyrównać i tym razem gol został zaliczony. Z 20 metrów strzelał w długi róg Cheyrou, a piłkę odbił po drodze Valbuena, zupełnie myląc Llorisa.

Gospodarze przeważali do końca meczu, ale z reguły sytuację ratował świetny tego dnia Lovren. Słabiej grał drugi środkowy obrońca OL Diakhate i miał bardzo wiele szczęścia w 77. minucie, kiedy po jego bezsensownej stracie Gignac spudłował w sytuacji “sam na sam” z bramkarzem gości. W drużynie Puela na pochwały zasłużył też Makoun, który jak zwykle dobrze spisywał się w grze defensywnej, a poza tym rozgrywał akcje ofensywne i często wchodził nawet w pole karne. Lepiej niż w OM grali też wszyscy czterej gracze OL na bokach: obrońcy i skrzydłowi.

Podobne mecze: