Manchester United – Tottenham 3:1

Seria budzących respekt zwycięstw Tottenhamu skończyła się, tym razem w niezbyt wielkim stylu. Redknapp na Old Trefford ustawił swój zespół bardziej defensywnie (Huddlestone i Palacios na środku) niż w meczach przeciwko Arsenalowi i Chelsea. Choć gospodarze nie pokazali jakiegoś wielkiego poziomu, wygrali w drugiej połowie, gdy broniący wcześniej dostępu do własnej bramki londyńczycy chcieli pójść na wymianę ciosów.

Efektem tego, że do składu Tottenhamu wrócił Palacios było przesunięcie Modricia bardziej na lewo, w związku z czym rzadziej i mniej efektywnie rozgrywał akcje swojego zespołu. Konsekwencją była bardzo słaba gra obu napastników, których Redknapp zmienił w drugiej połowie – bez większych efektów. Najlepiej w swoim zespole spisywał się King. Strzelił bramkę po rzucie rożnym, ale przede wszystkim – przez większość czasu dobrze radził sobie z Berbatowem i innymi piłkarzami MU, którzy wchodzili w pole karne. Dobrze rozpoczynał akcje swojego zespołu i nawet gra duetu Dawson-King w reprezentacji Anglii nie jest wielką bajką.

Z pierwszej połowy goście mogli być zadowoleni – nie stracili bramki a ich przeciwnicy wyglądali na zdezorientowanych i zupełnie pozbawionych polotu i przebojowości. Skrzydłowi MU dużo uwagi poświęcali grze w obronie i w związku z tym nie stać ich było na dobre akcje w ataku. Mimo dużej przewagi zespołu Fergusona – bramek nie było.

Brak skuteczności gospodarzy przełamał dopiero rzut karny, który wywalczył dla nich Evra, który z premedytacją dał się sfaulować Assou-Ekotto. Karnego wykorzystał pewnie Giggs, podobnie jak drugiego, który został podyktowany po faulu (?) Palaciosa na Nanim. W międzyczasie padła jeszcze bramka po główce Kinga i najładniejszy gol meczu strzelony przez Naniego. Portugalczyk przerzucił piłkę nad Gomesem – po prostopadłym podaniu rezerwowego Machedy.

Na dwie kolejki przed końcem wygląda na to, że o tytule zdecydują piłkarze: Stoke, Sunderlandu, Liverpoolu i Wigan – plus oczywiście także MU i Chelsea. Jeśli lider wygra ze Stoke i Liverpoolem, może już się powoli zaczynać cieszyć z tytułu – choć tak naprawdę wszystko będzie wiadomo dopiero 9 maja.

Podobne mecze: