Tottenham – Chelsea 2:1

W drugim z rzędu meczu z kandydatem do tytułu, Tottenham komplikuje mu życie. Jeśli przegra za tydzień z MU, może mieć decydujący wpływ na kwestię mistrzostwa. Na razie zespół Redknappa znów trzeba pochwalić za grę przeciwko Chelsea. Goście na White Hart Lane byli tym razem bezradni, natomiast gospodarze – efektywni i niebezpieczni.

Do budzącego większy podziw wyniku brakło niewiele – bo w końcówce Pawluczenko i Bale nie wykorzystali znakomitych okazji. Tymczasem ich przeciwnicy szans na strzały z bliska mieli bardzo niewiele. Pomoc Chelsea wyglądała na zmęczoną i zdezorientowaną. Podobnie jak w meczu przeciwko Arsenalowi, duży wpływ na to miał pressing czwórki pomocników Tottenhamu, w tym o wiele niższego od przeciwników Modricia.

Chorwat zresztą nie tylko odbierał piłki, ale także dryblował i doskonale podawał na skrzydła i do napastników. był liderem swojego zespołu, choć jeszcze lepiej zagrał, może nie tak aktywny, Bale. Walijczyk świetnie odbierał piłki na prawej pomocy, a poza tym strzelił po pięknej akcji bramkę w 44. minucie. Był też bliski kolejnej, a także asysty po podaniu do kolegi z ataku. Bardzo dobrze grali też boczni obrońcy Tottenhamu. W rezultacie Cole i Malouda nie potrafili przedrzeć się do przodu, a Lampard, Deco i Ballack nie potrafili dokładnie podać prostopadle do przodu.

Swój udział w dobrym widowisku mieli tez obaj bramkarze. Cech dwa razy wykazał się opanowaniem, wygrywając pojedynki z graczami Tottenhamu. Gomes obronił przede wszystkim woleja Lamparda zaraz przed przerwą. W końcówce wyręczali go Dawson i Huddlestone, blokując w ostatniej chwili strzały Drogby. Po raz kolejny kluczem do zwycięstwa zespołu Redknappa u siebie była obrona, po raz kolejny przeciwnik miał przewagę w posiadaniu piłki i liczbie podań. Mało widoczny przez cały mecz Lampard dał pierwszą bramkę Chelsea dopiero w 92. minucie – po centrze Ballacka i pierwszym poważnym błędzie defensywy Tottenhamu.

Mogło być inaczej, ale gospodarzom sprzyjał też sędzia. Po pierwsze gol Defoe z 15. minuty padł po karnym po zagraniu ręką Terry’ego, którego nie było. Po drugie, kapitan gości, grając z żółtą kartką, wyleciał z boiska już po pierwszym faulu (na Bale’u). Chelsea strzeliła też jeszcze jedną bramkę – ale tej sędzia nie uznał słusznie – Malouda był na spalonym.

Teraz najważniejszym zadaniem dla Fergusona i jego pomocników jest określenie słabych punktów grającego takim ustawieniem Tottenhamu. Na pewno one istnieją i ja spodziewam się, że MU będzie prowadził akcje środkiem, a następnie podawał daleko na boki. Do takiej gry wystarczy z przodu tylko Rooney, a na skrzydłach – Valencia i Nani. Entuzjazm kibiców Tottenhamu może się rozpłynąć, ale jeśli Reknapp poprowadzi zespół do kolejnego zwycięstwa – będzie poważnym kandydatem do tytułu menedżera nie tylko kwietnia – a całego sezonu.

Podobne mecze: