Manchester United – Liverpool 2:1

To kolejny dowód dla krytyków Beniteza, że jego czas w Liverpoolu powinien się już skończyć. W tym meczu jego podopieczni właściwie dobrze tylko zaczęli. Potem inicjatywę przejmowali gospodarze, którzy w swoim stylu wykorzystali brak zaangażowania i błędy przeciwnika. Ważnym celem dla Beniteza pozostaje teraz czwarte miejsce w Premier League – a jeśli go nie osiągnie, straci sympatię nawet najwierniejszych kibiców.

Początek był bardzo obiecujący dla Liverpoolu. Po przejęciu piłki w środku pola, piłkę dostał Kuyt, zacentrował dokładnie spod linii końcowej, a w polu karnym zupełnie z oczu stracili Torresa Vidić i Ferdinand. Hiszpan strzelił głową i było 1:0. Już chwilę później był remis – bo Mascherano przewrócił Valencię na polu karnym, za co zresztą mógł dostać też czerwoną kartkę. Argentyńczyk został na boisku, ale kolejną bramkę w tym sezonie strzelił Rooney. Co prawda Reina w świetnym stylu “wyciągnął” jego strzał z karnego, ale przy dobitce leżał już na ziemi.

Do końca pierwszej połowy Liverpool nie potrafił już stworzyć dobrych okazji strzeleckich. Zawdzięczali to gospodarze przede wszystkim bardzo intensywnemu pressingowi. Pod jego wpływem druga linia gości tracił koncepcję i ochotę do gry. W środku boiska Liverpoolowi bardzo brakowało jeszcze jednego kreatywnego piłkarza – bo Mascherano i Lucas angażowali się tylko w defensywę. Tempo meczu spadło, a znacznie ciekawsze akcje przeprowadzali piłkarze Fergusona.

Po przerwie było podobnie. Manchester nie chciał atakować za wszelką cenę, robił to spokojnie, jakby wiedząc, że tak czy inaczej, i tak w końcu strzeli bramkę na 2:1. Stało się to w 60. minucie po chwili spokojnego rozgrywania piłki w środku pola i podaniu na prawo do Fletchera. Szkot ładnie zrobił sobie miejsce na dośrodkowanie i górą wrzucił piłkę na 8. metr pola karnego Reiny. Ani bramkarz, ani żaden z obrońców nie wybili piłki. W odpowiednim miejscu znalazł się za to Park, który “szczupakiem” trafił do sieci.

Liverpool od tego momentu trochę mocniej zaangażował się w ofensywę, ale stale grał zbyt wolno. Zespół Beniteza za mało grał skrzydłami, Kuytowi i Rodriguezowi w ogóle nie pomagali boczni obrońcy. Najlepszą okazję miał zaraz po stracie bramki Torres, ale źle przyjął piłkę. Na boisko weszli Babel, Benayoun i Aquilani, ale nie zmienili niczego. Najwyraźniej obecny menedżer nie ma już szans na zmotywowanie swoich piłkarzy i powoli prawdą okazują się słowa Riery, za które pewnie opuści obecny klub.

Podobne mecze: