Athletic – Real 1:0

Athletic, jak zwykle, zaskoczył wszystkich. Wydawało się, że Real zaczyna „działać” tak dobrze jak oczekuje tego Pellegrini, tymczasem wola walki i siła fizyczna gospodarzy wystarczyły by Kastylijczycy byli bezradni. Kaka ani Cristiano Ronaldo nie zagrali na miarę oczekiwań. Lepiej spisywał się Benzema, ale nie zdołał strzelić bramki i został zmieniony w drugiej połowie. Świetny mecz rozegrał za to w bramce Gorka Iraizoz.

Trudno nawet powiedzieć, z czego wynikała niska forma i sobotnia porażka zespołu Pellegriniego. Symptomatyczna może być gra dwóch gwiazd pomocy Realu: Kaki i Ronaldo. Obaj starali się bardzo angażować w grę, grać krótkimi podaniami i stale zmieniać pozycje na boisku. Duża część takich zagrań kończyła się jednak niecelnymi zagraniami i nieporozumieniami z resztą zespołu. Strzały obu ofensywnych pomocników zwykle łapał bez problemów Iraizoz, albo lądowały one poza bramką.

Gościom nie pomagała tym razem taktyka wybrana przez trenera. Real grał dużo środkiem pola, Marcelo i Ronaldo często wchodzili w pole karne, natomiast nie tworzyli przewagi przy liniach bocznych – gdzie aktywny próbował być Arbeloa, natomiast zupełnie nie angażował się w ofensywę Ramos. Taki sposób gry Realu dobrze przewidział Caparrós, wstawił do składu trzech defensywnych pomocników, którzy bardzo dobrze zagęszczali obronę bezpośrednio przed i w polu karnym. Gdyby wszyscy ofensywni gracze z Kastylii byli w dobrej formie, pewnie padła by w końcu wyrównująca bramka, ale tym razem baskijska obrona triumfowała.

Kluczowe dla wyniku były dwie pierwsze minuty. Gospodarze wyszli na boisko tak zmotywowani, że w tak krótkim czasie dwa razy trafiali w słupek lub poprzeczkę. Po oblężeniu bramki Casillasa Yeste dośrodkował z rzutu rożnego, a na piątym metrze niepilnowany Llorente bez problemów trafił do siatki. Do 85. minuty w ataku grał też Toquero i po przerwie był nawet aktywniejszy od autora gola. Niemal każdą piłkę wywalczoną w pomocy jego koledzy wybijali do przodu, gdzie wysoki napastnik miał ją “holować” i podawać na wolne pole. Co prawda brakuje mu przyspieszenia i techniki, ale nadrabia to walką i zaangażowaniem. W drugiej połowie Caparros wcale nie nastawił swojego zespołu na “murowanie”. Zamiast tego wprowadził na boisko jeszcze: Susaetę, Davida Lopeza i De Marcosa.

Po czterech latach zwycięstw na San Mames, tym razem niespodziewanie Real nie przywiózł do stolicy nawet punktu. Ten wynik powinien bardzo niepokoić trenera, jak i prezesa – bo żeby zdobyć mistrzostwo, trzeba wygrywać właśnie takie mecze. Grę gości przed końcem rozkręcił jeszcze Guti, ale nie przyniosło to efektów bramkowych. Być może jednym ze źródeł problemu był też brak Higuaína, mimo że Benzema grał dobrze. Akurat Argentyńczyk może nie być widoczny przez cały mecz, ale w końcu strzelić bramkę wartą trzy punkty.

Podobne mecze: