Birmingham – Manchester United 1:1

To kolejny mecz w którym widać, że piłkarze w Anglii są naprawdę zmęczeni sezonem. Na dodatek w zespole gości brakowało przynajmniej pięciu graczy z najmocniejszego składu, co tłumaczy po części remis. Widowisko było dobre, a gospodarze solidnie zapracowali na jeden punkt. Nie przegrali w 12. kolejnym meczu ligowym i ustalili klubowy rekord.

Tym samym przedsezonowe przewidywania bukmacherów, według których McLeish jest pierwszym menedżerem w lidze do zwolnienia, okazują się bardzo dalekie od prawdy. Birmingham grało tą samą taktyką co zwykle, nastawiając się na długie podania do napastników i szybkie kontry – i znów ten schemat zadziałał. Wygląda na to, że po prostu szkocki menedżer dysponuje właściwymi ludźmi na odpowiednich miejscach, a na dodatek nie ma problemów z kontuzjami.

Możliwe, że McLeish przewidział nawet, że jego długoletni współpracownik wystawi jedenastkę z pięcioma pomocnikami. Ferguson najwyraźniej uznał, że większy pożytek będzie z kolejnego gracza na środku pola, niż z Berbatowa w ataku. Manchester „cisnął” niemal od początku, ale nie zdołał przed przerwą strzelić bramki. Dobrze spisywali się po raz kolejny: obrona i Hart na bramce. Na dodatek gola w dużym zamieszaniu na polu karnym strzelił z bliska Jerome i gospodarzom pozostawało bronić się i czekać na kontry. Już chwilę po golu wyprowadzili świetną z własnej połowy, ale bardzo dobrą interwencją uratował MU Brown.

Po przerwie rola napastników BC pozostawała taka sama: pressing na połowie przeciwnika i zostawanie z przodu, czekanie na długą piłkę. Po kolejnej kontrze w 62. miucie powinno być 2:0, ale Jerome zamiast podać do niepilnowanego kolegi, strzelał. Minutę później padła bramka na 1:1 – po długim oblężeniu bramki Harta strzelał Evra, a piłkę odbił Dann. Do końca meczu w najciekawszych sytuacjach swój zespół ratował Kuszczak. Birmingham nie potrafiło wykorzystać gry w przewadze – za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał w 85. minucie Fletcher.

Podobne mecze: