Manchester United – Leeds 0:1

Piłkarze i menedżer Leeds pozwolili swoim kibicom na odzyskanie godności i nadziei na przyszłość. Trudno o lepszy dowód na to, że piłka potrafi być nieprzewidywalna, piękna i okrutna jednocześnie. Najważniejsze po tym meczu jest jednak to, że Leeds wygrało na Old Trafford pierwszy raz od ćwierć wieku, a w dodatku jak najbardziej zasługiwało na zwycięstwo – co przyznał nawet Ferguson w pomeczowym wywiadzie.

Menedżer MU wylał też masę żółci na swoich piłkarzy, i trudno było oczekiwać czegoś innego. Od początku każdy zawodnik gospodarzy pokazywał, że ma gorszy dzień. Jeszcze przed meczem z powodu tajemniczej dolegliwości ze składu wypadł Vidic. W jedenastce znaleźli się mało grający w tym sezonie: Wellbeck (na skrzydle), Fabio, Obertan, Gibson, Evans, Neville – ale bynajmniej nie to było powodem słabej gry. Najwyraźniej zabrakło motywacji, sił, szczęścia – bo nawet Rooney tym razem choć walczył, nie mógł trafić w bramkę.

Najwięcej jednak dla zwycięstwa zrobili piłkarze z Yorkshire i ich menedżer. Grayson posłał na boisko zespół lidera Lague One w 4-4-2 z Becchio grającym nieco za Beckfordem i mającym więcej obowiązków w defensywie. Z kolei Anglik, który jeszcze nie tak dawno pracował w warsztacie samochodowym, czekał cały czas z przodu na długie podania. Niespodziewanie strzelił gola już w 19. minucie. Bohaterem tej akcji był też Johnny Howson, który przez cały mecz mało angażował się w ofensywę, ale tym razem zagrał górą idealnie przez 40 metrów. Brown zagapił się, dając Beckfordowi zbyt wiele miejsca, a napastnik przyjął piłkę i z sześciu metrów puścił ją obok Kuszczaka, który powinien był wyjść wcześniej lub zostać w bramce. Niesieni dopingiem aż dziewięciu tysięcy kibiców, piłkarze Leeds NIE cofnęli się na własną połowę i cały czas przeważali na boisku MU, co mogło wyjątkowo denerwować Fergusona i kibiców gospodarzy.

Najlepszą sytuację gospodarze mieli po długim podaniu do Rooneya. Najlepszy napastnik MU zdołał strzelić obok Ankergrena, ale w świetnym stylu piłkę z bramki wybił Crowe. Na lewej stronie obrony słabo w pierwszej połowie spisywał się Hughes, ale po przerwie był już pewniejszy. Na uwagę zasługiwał wkład w grę obronną skrzydłowych Leeds – Howsona i Johnsona, dzięki czemu Wellbeck i Obertan nie tworzyli tylu sytuacji dla napastników, ile powinni. Świetny mecz rozegrali środkowi obrońcy Kisnorbo i Naylor – i to nim w dużej części zawdzięcza zwycięstwo Grayson. Muszę jednak przyznać, że w obronie LUFC pojawiały się dziury. Gdyby na boisku był tak kreatywny piłkarz jak Ronaldo, byłby w stanie jednym dryblingiem wyjść na dobra pozycję. Po przerwie robił to Valencia, ale po jego centrach pudłowali Owen i Rooney. Berbatow był niewidoczny. Giggs nie zdołał wnieść wiele do gry swojego zespołu. Niepewnie w obronie i z małym zaangażowaniem w ataku grali Fabio i Neville – co także ograniczało możliwości rozgrywania akcji.

W drugiej połowie mogło być jeszcze gorzej dla MU. Brown szybko dostał żółtą kartkę i powinien był zobaczyć czerwoną przynajmniej dwa razy – choćby po bijatyce z Howsonem. Po kwadransie dwie bardzo dobre okazje zmarnował Johnson, a w 80. minucie rezerwowy Snodgrass z wolnego pięknie uderzył – w poprzeczkę. Swoją niemal stuprocentową okazję miał też Beckford. W końcówce nadal nie było masy niebezpiecznych sytuacji pod bramką gości – w środku pola bardzo odpowiedzialnie grali Kilkenny (tym razem mało go było widać w ataku) i Doyle. Gdyby nie chciał zyskiwać czasu, Grayson pewnie dałby dograć mecz do końca wszystkim poza słabszym w drugiej połowie Becchio.

Wygrana Leeds była z jednej strony wynikiem zaangażowania i umiejętności zespołu, z drugiej – kontuzji i słabszej formy oraz braku chęci do gry w zespole Fergusona. Szczególnie to ostatnie jest dziwne, bo MU wszystkie zdobyte trofea zawdzięcza w dużej części wytrwałości, silnej psychice piłkarzy i bardzo wysokiemu poziomowi motywacji. Tym razem lepsi w tym elemencie byli goście, co da sporo do myślenia Fergusonowi. Może także zarządowi klubu – który zamiast żądać pieniędzy z transferów na pokrycie długów, mógłby dać do dyspozycji Szkotowi jakiś budżet na kilka wzmocnień.

Podobne mecze: