Barcelona – Villarreal 1:1

Jedni i drudzy nie będą do końca zadowoleni z remisu, ale szczególnie dla gości ten mecz może być dowodem na to, że są w dobrej formie. Momentami z ich zawodnikami nie mogła sobie poradzić Barcelona, co daje zespołowi Valverde jeszcze nadzieje na wysoką pozycję na koniec sezonu. Gospodarze nie potrafili tak bezlitośnie obnażać braków przeciwnika jak rok temu.

Już od pierwszych sekund było widać, że Villarreal nie będzie „murował”. Piłkarze ubrani na żółto wychodzili do pressingu na połowie Barcelony nawet w pięciu – z czym wyraźnie nie mogła sobie poradzić jedenastka Guardioli, która zresztą naciskała gości na ich połowie w podobny sposób. Niespodziewanie, już w siódmej minucie padł gol dla gospodarzy. Po centrze Daniela Alvesa, z 16 metrów pięknym wolejem z pierwszej piłki popisał się Henry. Piłka odbiła się od poprzeczki a obrońcy Villarrealu stali jak zamurowani – dzięki czemu Pedro mógł spokojnie dobić.

Po golu zdecydowanie inicjatywę przejął zespół Valverde i sprawiał coraz więcej problemów Barcelonie. Bardzo dobrze radził sobie najbardziej wysunięty Nilmar, który jednak często schodził na boki, a nawet rozgrywał, pokazując przy okazji dobry drybling. Za jego plecami czyhał David Fuster, który także pojawiał się na skrzydłach, lub wychodził do prostopadłych piłek. W pierwszej połowie na środku pomocy goście zdecydowanie starali się grać krótkimi podaniami, dzięki czemu udawało im się ogrywanie obrony gospodarzy. Część akcji przeprowadzali też skrzydłami, ale Cani i Cazorla, rzadko wspomagani przez Ventę i Capdevilę, nie tworzyli wielkiego zagrożenia dla bramki Valdesa. Warte podkreślenia jest to, że przez długi czas przewagę miał Villarreal, a Barcelona na własnym boisku wręcz grała z kontry.

W ekipie Guardioli jak zwykle w pomocy najważniejszym piłkarzem był Xavi, który od czasu do czasu zagrywał niekonwencjonalnie. Przyzwoicie spisał się Jonathan dos Santos – a jak na debiut w Barcelonie to już wiele. Sergio Busquets kilka razy świetnei odbieral piłkę rywalom, ale jego ocenę bardzo obniżają niebezpieczne straty, które groziły bramkami. Thierry Henry już dawno nie był tak aktywny jak w tym meczu. Sam miał przynajmniej pięć okazji bramkowych, na które sam pracował dobrym ustawieniem. Przy strzałach częściowo zawodziła go skuteczność, częściowo nie miał szczęścia. Środek obrony Barcelony nie był zbyt pewny, podobnie jak boki, gdzie Cazorla i Cani od czasu do czasu ogrywali Alvesa i Abidala.

Kluczowa dla wyniku była 50. minuta. Najpierw David Fuster zmarnował pojedynek „sam na sam” z Valdesem i strzelił około metr obok bramki. Jeszcze w tej samej minucie strzelił pewnie w długi róg po centrze Caniego z prawej. Krycie zgubił Alves, który musiał pilnować Nilmara bliżej bramki, i nie zastąpił go żaden kolega z zespołu. Po golu na 1:1 jeszcze przez kwadrans przewagę utrzymał Villarreal, a potem częściej przy piłce była Barcelona. Gospodarze grali jednak chaotycznie i najczęściej stwarzali zagrożenie po wejściu graczy ze środka pola w pole karne – co widać stanowi spory problem dla obrony gości. Iniesta po wejściu na boisku kilka razy stworzył zagrożenie, ale potem był mało widoczny. Najlepszą okazję do zdobycia bramki miał w drugiej połowie rezerwowy Rossi, który po prostopadłym podaniu strzelił lekko obok Valdesa. Przed golem uratował Barcelonę Puyol, wybijając piłkę.

Podobne mecze: