Sevilla – Real 2:1

Sevilla nie przestraszyła się wielkiej szansy, zagrała po swojemu i już ma tyle samo punktów co Real. W tym świetnym meczu błyszczeli wszyscy gracze gospodarzy, ale przede wszystkim Jesús Navas, który poprowadził Andaluzyjczyków do zwycięstwa. Bez Cristiano Ronaldo goście nie byli tak silni jak dotąd, a w dodatku Manuel Pellegrini nie znalazł dla nich sposobu na solidną jak granit obronę Sevilli.

Real zagrał bez kontuzjowanych: Ronaldo, Gago i Lassany Diarry. Bez wątpienia te osłabienia miały wpływ na grę i wynik. Tym razem niemal wszystkie ataki wicemistrzów były przeprowadzane środkiem pola, a na bokach tylko czasem pokazywali się Sergio Ramos i Marcelo. Szybkie wymiany podań na środku pola nie sprawdzały się w walce ze świetnymi tego wieczora Zokorą i Renato. Grający na środku ataku Benzema rozegrał fatalny mecz i zszedł z boiska krótko po przerwie. Raul był niewiele lepszy. Na pochwały nie zasłużył też Kaká.

Sevilla atakowała jak zwykle – skrzydłami. Już od samego początku meczu ruszył zmasowany atak prawą stroną, gdzie dobrze współpracowali Navas i Konko. Potem drugi z nich musiał zastąpić na środku obrony kontuzjowanego Squillaciego, ale nie ułatwiło to bardzo życia Marcelo. Brazylijczyk zapamięta ten mecz jako swój koszmar, a Navasa – jako kata. Przed przerwą bardzo dobrze po drugiej boiska spisywał się też Perotti. Dobre wrażenie i udział w bramkowej akcji Argentyńczyk popsuł pod koniec pierwszej połowy, gdy z trzech metrów nie potrafił skutecznie wykończyć akcji Negredo. Wytłumaczeniem nie może być jedna z wielu dobrych interwencji Casillasa – to powinien być gol.

Wtedy Sevilla prowadziła już 1:0 po golu Navasa z 34. minuty. Po pięknym podaniu Perottiego z lewej zacentrował Navarro, a na środek bardzo rozsądnie wbiegł niski skrzydłowy gospodarzy i strzałem głową uprzedził stającego jak zaczarowanego Marcelo. Real zdołał wyrównać zaraz po przerwie po prostopadłej centrze Gutiego i główce Pepe. Przy tej sytuacji krycie tego piłkarza zawalił Negredo. Bardziej sprawiedliwe byłoby prowadzenie Sevilli, ale o remisie zdecydował błąd jednego piłkarza.

Druga połowa, podobnie jak pierwsza, zaczęła się od ataków gospodarzy. Przez cały czas bardzo dobrze grał Luís Fabiano, który pokazywał, ze potrafi prawie wszystko. Brazylijczyk przyjmował długie piłki, wyprzedzał obrońców, dokładnie podawał, ale nie potrafił strzelić bramki. W 66. minucie wyręczył go rodak, Renato. Środkowy pomocnik stał po centrze Adriano w polu karnym zupełnie niepilnowany i nie dał szans na obronę Casillasowi. Po raz drugi zupełnie pogubiła się obrona Pellegriniego. Szczególną winę za stratę tego gola ponoszą Raul i Pepe.

Do końca meczu jego najlepszy zawodnik wkręcał w ziemię i zostawiał za sobą Marcelo i stwarzał sytuacje swoim kolegom. Nie potrafił ich wykorzystać między innymi Frederic Kanoute, który po wejściu z ławki nie spisywał się bardzo dobrze. W drugiej połowie na boisko wszedł jeszcze Capel i także robił zamieszanie na skrzydle – choć nie tak duże jak Navas. Jego zespół skoncentrował się na obronie i kontrach. Real nie potrafił stworzyć stuprocentowej sytuacji, gospodarze nie potrafili rozegrać akcji na 3:1. Tym samym zasłużenie wygrali biało-czerwoni. Pokazali, że w ich zespole wszystko jest na miejscu i w takiej formie mogą walczyć o mistrzostwo.

Podobne mecze: