Valencia – Atlético 3:1

Pierwszy mecz w podstawowym, po trzech miesiącach kontuzji, rozpoczął David Silva. Wrócił do ligi we wspaniałym stylu – zdobywając dwie bramki. Świetna była zresztą cała Valencia i samo spotkanie. Atletico po raz kolejny w tym sezonie pokazało, że z drużynami z czołówki sobie nie radzi.

Od początku przeważali gospodarze. Rozgrywali akcje pięknie i po swojemu – wieloma krótkimi podaniami, ewentualnie przerzucając piłkę w razie potrzeby na drugie skrzydło. Ofensywny kwartet Mata-Silva-Villa-Joaquin spisywał się znakomicie.

“Pichichi” poprzedniego sezonu zdobył gola już w 2. minucie – ale nie uznał go słabo dysponowany tego dnia Julian Rodriguez Santiago – ze względu na wątpliwy faul na Heitindze. Trzy minuty później gola strzelił Silva, ale sędzie nie uznał tego gola po niewątpliwym tym razem spalonym. Po kwadransie niski pomocnik miał świetną okazję, ale strzelił obok słupka.

Atletico prawie nie dochodziło pod pole karne Renana. Zespół Aguirre grał tylko jedną stroną – lewą, gdzie biegał Simao Sabrosa. Na prawej nie mógł zagrać kontuzjowany Maxi Rodriguez, a sprawny Luis Garcia potwierdził, że jest zupełnie bez formy. Wkrótce po przerwie został zmieniony przez Sinama-Pongolle’a.

Im bliżej przerwy, tym więcej było walki w środku pola, a mniej sytuacji dla napastników. W 34. minucie gola strzelił z karnego David Villa – akurat po sytuacji, w której Baraja na pewno nie był faulowany przez Raula GarcięKilka minut wcześniej Rodriguez Santiago nie odgwizdał ewidentnej “jedenastki” po faulu na “Guaje”.

W pierwszej połowie padły jeszcze dwa gole. Najpierw po fatalnej stracie w środku pola Pernii i ładnym podaniu Miguela (świetny mecz tego gracza), z bliska strzelił Silva, a krycie zgubił Ujfalusi. Już w doliczonym czasie gry Baraja popchnął w polu karnym Aguero, a sprawiedliwość wymierzył Forlan.

W drugiej połowie coraz częściej do głosu dochodzili goście. Kilka razy bardzo niepewnie bronił Renan, ale zawsze ratowali go obrońcy lub nieudolność graczy Atletico. W 69. minucie po głupiej stracie Ujfalusiego, podaniu Joaquina i zejściu z piłką do środka, z 22 metrów piękny strzał w okno bramki Franco oddał Silva i ustalił wynik meczu.

Po tym golu goście z Madrytu zupełnie stracili pomysły na grę i siły. W ich zespole na wiele pochwał zasłużył Simao, który dwoił się i troił. Z gry środka pomocy powinien być zadowolony Unai Emery – Silva, Baraja, Albelda, a potem Manuel Fernandes i Edu, byli zwykle tam, gdzie wymagała tego sytuacja. Kolejny dobry mecz na środku obrony rozegrał pomocnik Maduro.

Podobne mecze: