Everton – Chelsea 0:0

Pewnie przed meczem wynik bezbramkowy byłby dla kibiców Evertonu niezłą prognozą. Biorąc jednak pod uwagę przebieg meczu przeciwko Chelsea, gospodarze stracili 2 punkty. Piłkarze Davida Moyesa przeważali, ale zabrakło im kreatywności i napastników.

Właśnie. Zagrać nie mogli: Yakubu, Saha, Anichebe i Vaughan. W kadrze jest jeszcze Jutkiewicz, ale najwyraźniej Szkot nie ufa mu nawet na tyle, by posłać na boisko w sytuacji awaryjnej. Rolę napastnika spełniał Cahill, a momentami wspierał go Fellaini. Grali nieźle – ale zupełnie nie jak ograni napastnicy.

Gospodarze rozpoczęli z impetem i zrobili sporo zamieszania w polu karnym londyńczyków. Strzelali niecelnie albo bronił dobrze Cech. Piłki dobrze, przez cały mecz, rozdzielał Mikel Arteta – tym razem ustawiony na środku, za Fellainim. Z czasem coraz dłużej przy piłce byli goście i ich kapitan Lampard miał świetną okazję do zdobycia bramki. Zamiast do siatki, trafił w głowę Jagielkę.

Everton gubił bardzo często piłkę na środku, szczególnie wiele strat zanotował sprowadzony ze Standardu Liege Belg. Bardzo brakowało gospodarzom z przodu kogoś, komu można by było podać prostopadle. Skrzydłami wbiegali w ich defensywę Ashley Cole i Bosingwa, ale tym razem niezbyt wiele to dawało.

W 35. minucie z boiska – zasłużenie – wylecial Terry za brutalny atak na nogi Osmana. Pomocnik z Liverpoolu miał dużo szczęścia, że wślizg rodaka nie skończył się złamaniem nogi. Phil Dowd nie miał wątpliwości. Potem dal jeszcze kartki za dyskusję Lampardowi i A. Cole’owi.

Druga połowa powinna się rozpocząć karnym dla Chelsea – ale sędzia nie wyłapał zagrania ręką Cahilla. Z każdą minutą coraz większą przewagę miał Everton, ale brakowało w jego grze jakości. Zbyt długo trwało przejście pod pole karne, a gdy już ktoś był na jego wysokości z piłką, leciała przewidywalna centra – z reguły w stronę Fellainiego. Brakowało gracza, który by „zakręcił” pomocą i obroną gości.

Do końcowego gwizdka Everton zmarnował jeszcze wiele szans. Kilka razy wicemistrzów ratował też Cech. Raz sędzia – nie uznając gola Pienaara po faulu na bramkarzu. Zespół Scolariego nie potrafił już przejąć inicjatywy i wywalczył zasłużenie punkt.

Podobne mecze: