Arsenal – Tottenham 4:4

Czy można się tego było spodziewać? Jasne że tak. Ale nawet biorąc pod uwagę styl gry i chroniczne błędy obu drużyn, wszyscy będą zachwyceni tym meczem i wspominali go jeszcze długo. Cztery bramki, zwroty akcji jak w “Dynastii”, derby Londynu, czego można chcieć więcej? Jakości w obronie i trochę myślenia o wyniku, nie tylko o strzelaniu – tak powie każdy trener.

Obie drużyny rozpoczęły mecz z bocznym obrońcą na środku. W Arsenalu Silvestre zastąpił kontuzjowanego Toure, a w Tottenhamie – Ćorluka Kinga i Dawsona. W debiucie trenerskim Redknappa, goście zagrali forsowanym wcześniej przez Juande Ramosa 4-2-3-1, tyle że w bardziej umiarkowanej wersji – na skrzydłach zagrali Bentley i Bale. W ataku wystąpił Pawliuczenko, dla którego ten mecz w żadnym wypadku nie był udany.

Zaczęło się od ataków Arsenalu, pierwszą dobrą okazję zmarnował bardzo aktywny w pierwszej połowie Walcott, strzelając obok słupka. 13. minuta była pechowa dla Manuela Almunii. W środku pola Bentley kopnął prostym podbiciem piłkę do góry. Piłka leciała sobie przez niemal 40 metrów i wpadła po rękach Hiszpana/Anglika do siatki. Broni już jak Seaman, więc do kadry Capello się nada…

Potem goście oddali pole Arsenalowi i bronili się na własnym polu karnym: w zdyscyplinowany i pewny sposób. Na pochwały zasłużyli Ćorluka i Woodgate, a także Huddlestone. Niemal zupełnie niewidoczny był Adebayor, grający za nim Van Persie miał więcej miejsca. Gola strzelił w 37. minucie najbardziej niedoceniany gracz Interu, MU i Arsenalu – Silvestre – po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

Po przerwie wszystko zaczęło się toczyć według logicznego scenariusza. Zaledwie minutę po przerwie Gallas strzelił na 2:1 (znów po rożnym w wykonaniu Van Persiego), chwilę później Adebayor zmarnował stuprocentową szansę. W 64. minucie fantastycznym, 25-metrowym crossem popisał się Van Persie, Nasri ładnie opanował piłkę, przelobował Gomesa, a jego strzał dobił Adebayor.

Trzy minuty później po bardzo mocnym strzale Huddlestone’a sprzed pola karnego Almunia “wypluł” piłkę prosto pod nogi Benta (który właśnie wszedł na boisko) i było 3:2. Koguty szykowały się do walki o remis, ale Hutton zgubił piłkę na własnej połowie, Adebayor w profesorski sposób wyczekał aż jego partner z ataku dobrze się ustawi i podał do niego dokładnie. 4:2.

Jeszcze na kwadrans przed końcem gospodarze powinni byli podwyższyć prowadzenie. Piękne podanie Nasriego zmarnował Van Persie. Na koniec piłkarze Arsenalu po raz kolejny udowodnili, że jeszcze czegoś im brakuje by zdobyć mistrzostwo. W 89. minucie Clichy poślizgnął się, oddając w ten sposób piłkę Jenasowi, ten przebiegł 20 metrów i pięknie posłał wkręcającą się piłkę na długi róg bramki Almunii. W 93. minucie pięknie sprzed pola karnego strzelił Modrić, piłka trafiła w słupek i dobił ją Lennon, o którym wcześniej wiadomo było tylko tyle, że wszedł z ławki. Nie przeszkodzili mu ani Almunia, ani Sagna, ani Gallas.

Piękny mecz i piękna żałoba dla fanów Arsenalu, którzy byli w raju, a rano w pracy powitają ich wybuchy śmiechu…

Podobne mecze: