Roma – Inter 0:4

Inter upokorzył Romę na jej stadionie. Dlaczego? Miał lepszy atak, obronę, pomoc, bramkarza i taktykę. Poza tym gospodarze grali jakby nie wierzyli w zwycięstwo. Poza tym, że mistrzowie dominowali w każdej formacji, mieli jeszcze Ibrahimovicia, Maicona i Cambiasso – wszystkich trzech w wysokiej formie. 4:0 to nokaut, który był jak najbardziej zasłużonym wynikiem. Kryzys w Romie trwa.

W piątej minucie pierwszego gola strzelił Ibrahimović. 60-metrowe podanie Maicona przeleciało nad senną linią obrony gospodarzy i spadło pod nogi Szweda (który nie był na spalonym). Napastnik Interu spokojnie pobiegł do przodu i przy narożniku pola karnego przelobował Doniego. Chwilę później Juan prawie strzelił gola do własnej bramki. Niedługo potem Maicon przebiegł z piłką całe boisko i w świetnej sytuacji strzelił nad bramką.

Inter grał prawie cały czas skrzydłami (Obinna, Quaresma, Maicon i Zanetti) oraz próbował rozgrywać akcje jak najszybciej. Było to przeciwieństwo gry Romy, która grała krótkimi podaniami, pozwalała obronie gości się ustawić i atakowała przede wszystkim środkiem. Do przerwy Inter miał jeszcze kilka dobrych okazji, ale nie zdołał ich wykorzystać. Kilka zmarnowali też piłkarze Romy, spośród których najlepszy był Vucinić.

Druga połowa zaczęła się od drugiego gola Ibrahimovicia. Padł on po prostopadłym podaniu Muntariego i fatalnym błędzie Lorii. Między 54. i 56. Inter dobił rywali – dwie bramki padły z tego samego miejsca – z linii pola karnego po prawej stronie. Pierwszą strzelił Stanković, a drugą – Obinna. Obie były piękne i przy obu obrońcy Romy tylko śledzili lot piłki. Gola powinien był jeszcze strzelić Maicon, ale jego główka trafiła w słupek.

Roma była pasywna i powolna. Totti nie miał siły i wyraźnie był pod forma pod względem fizycznym, szczególnie szybkościowym. Mimo to miała kilka szans do strzelenia bramek – ale ich nie wykorzystała. O przegranej zadecydowała jednak nie kiepska gra ofensywna, ale dziurawa i nieruchawa obrona.

Podobne mecze: